Tak że

Zaskakująco wiele osób nie potrafi odróżnić wyrazu także pisanego łącznie od wyrażenia będącego połączeniem przysłówka tak i spójnika że, tzn. tak że

Internauta kacper_lis****@interia.pl przesłał mi fragment informacji zatytułowanej Wypadek w rejonie Rysów. Turysta spadł z kilkunastu metrów, zamieszczonej niedawno na portalu Onet.pl i podpisanej (jb):

Ratownicy TOPR uratowali turystę, który spadł z kilkunastu metrów w rejonie Rysów. (…) Turysta nie odniósł poważnych obrażeń. – Chłopak spadł. Miał rozbitą głowę, ale był przytomny. Był wystraszony i znajdował się w stromym, trudnym terenie, także nie był w stanie schodzić o własnych siłach – informuje Edward Lichota.

Korespondentowi nie chodziło bynajmniej o trzykrotne użycie formy 3. os. czasu przeszłego rodzaju męskiego był (był przytomny, był wystraszony, nie był w stanie…), co jest naganne i wystawia autorowi jak najgorszą ocenę, ale o błąd ortograficzny: o słowo także zapisane łącznie (…także nie był w stanie schodzić o własnych siłach).

Rzecz jasna, należało użyć pisowni rozdzielnej tak że (…tak że nie był w stanie schodzić o własnych siłach), gdyż z kontekstu wynikało, że mamy do czynienia ze spójnikiem skorelowanym (dwuczęściowym) o znaczeniu ‘tak więc, stąd też, dlatego, toteż, a zatem, przeto’, a nie z partykułą także, czyli ‘również, też’.

Idę o zakład, że tekst pisał człowiek młody, może dopiero adept dziennikarstwa, gdyż właśnie ludzie młodzi – jak potwierdza życie – nie potrafią odróżnić wyrazu także pisanego łącznie od wyrażenia będącego połączeniem przysłówka tak i spójnika że, tzn. tak że.

Niezwykle wymownie zabrzmiał kiedyś e-mail innej internautki (sereni****@tlen.pl):

– Obawiam się, że „tak że” pisane rozdzielnie niedługo będę mogła zobaczyć jedynie w książkach, np. u Sienkiewicza czy w tłumaczeniach Boya-Żeleńskiego, bo prawie wszyscy moi znajomi piszą „także”. Chodzi mi oczywiście o użycie tego wyrażenia np. w zdaniu: „Przez cały dzień padał deszcz, tak że zostaliśmy w domu” . „Tak że” znaczy tu „zatem”. Staram się tłumaczyć ludziom, że „także” zapisane łącznie to synonim wyrazów „też”, „również”, ale nie przyjmują tego do wiadomości.

Nie do uwierzenia…

Okazuje się, że młodzież, zamiast zaglądać do słowników, podciągać się w ortografii (najpierw trzeba jednak mieć krztynę wątpliwości, jak co się pisze…) i raz na zawsze zapamiętać rozróżnienie pisowni także (‘również’) i tak że (‘a zatem, więc’), pozwala sobie na niepoważne komentarze w e-mailach kierowanych do mnie w rodzaju:

–  Język polski jest nieskończoną kopalnią miejsc, w których można zrobić błąd lub się pomylić. Ale są błędy kardynalne, które mam nadzieję, że nigdy nie staną się formą poprawną, np. „wziąść” czy „poszłem”. Ale tutaj… Jeżeli sens można wywnioskować z kontekstu, to nie wiem, czy jest potrzeba dwóch różnych form zapisu. To tylko moje luźne przemyślenia, ale w tym wypadku mam nadzieję, że język polski będzie dążył do uproszczenia (mon***@więcejruchu.pl).

– Do jakiego uproszczenia, na litość boską!? – pytam retorycznie, nie kryjąc irytacji.

O żadnej zmianie zapisu spójnika skorelowanego tak że (‘a więc’) z rozłącznego na łączny mowy być nie może.

Warto natomiast zapamiętać, że po takie połączenie wyrazowe sięga się w wypowiedzi wtedy, gdy chodzi o zdanie wynikowe, i że przecinek stawia się przed tak, a nie przed że (obowiązuje tutaj zasada cofania przecinka), np. Nie było mnie wczoraj na zebraniu, tak że (‘a zatem’) o niczym nie wiem; Na dworze było paskudnie, tak że (‘więc’) cały dzień nie wychodziłem z domu.

Przecinek przed że jest za to potrzebny w połączeniu z zaimkiem tak odsyłającym do zdania podrzędnego (spójnik że wprowadza wówczas to zdanie). W takiej sytuacji wskazujemy na coś, że jest bardzo nasilone, np. Wyglądał tak, że przykro było na niego patrzeć.

MACIEJ MALINOWSKI

4 komentarze

  1. „Okazuje się, że młodzież, zamiast zaglądać do słowników, podciągać się w ortografii (najpierw trzeba jednak mieć krztynę wątpliwości, jak co się pisze…), pozwala sobie na niepoważne komentarze”.
    Kiedy na FB przeczytałam fragment kolejnego nieudolnego i niechlujnego tłumaczenia, pozwoliłam sobie na krytyczną uwagę, ponieważ jestem zdania, że tłumacz powinien dobrze znać język ojczysty, jeśli się waży nazywać siebie tłumaczem. Uwaga oczywiście nie pozostała bez odpowiedzi. Otrzymałam instrukcję: „zluzuj majty”. Wcześniejsze pokolenia miały podejście: „nie wiem, dowiem się, nauczę”. Obecna młodzież wszystko wie najlepiej i niczego nie musi – ani niczego się uczyć, ani nikogo szanować.

Komentowanie jest niedostępne.

Scroll to Top