Prawo jazdy, o prawie jazdy

Jeśli podczas kontroli drogowej policjant powie: „Musimy uważać, bo zdarza, się, że kierowcy posługują się podrobionymi prawojazdami”, proszę ostro zareagować: „Chyba podrobionymi prawami jazdy, panie władzo!”


Jak się Państwu podobają wynotowane przeze mnie z Internetu (internetu) zwroty, w których użyte zostało pewne słowo:

  • Czy ktoś wie, o co chodzi z tymi nowymi prawojazdami?;
  • Cholera, za żadne skarby nie mogę zrobić prawojazdów;
  • Podobno ma wejść w życie nowa ustawa o prawojazdach;
  • Dzięki kupionym prawojazdom gość od dawna legalnie prowadzi samochód?

(Te) prawojazdy… rzeczownik niemęskoosobowy l. mn., którym posłużono się na oznaczenie dokumentu uprawniającego do kierowania samochodem, motocyklem lub innym pojazdem mechanicznym, czyli czegoś, co jest… pojedynczym przedmiotem! Niewiarygodne!

Okazuje się, że możliwości słowotwórcze i ortograficzne rodaków młodszej generacji są nieograniczone. Jednak tym razem ktoś, kto pierwszy tak zaczął mówić i pisać, na pewno przesadził. Ni stąd, ni zowąd wyrażenie prawo jazdy (jako zestawienie dwuczłonowe) zostało bowiem „zleksykalizowane”, czyli przekształcone w jedno słowo, a ponadto ze względu na wygłosowe -ydrugiego członu włączone do grupy wyrazów l. mn. typu  podjazdy, rozjazdy, najazdy, zjazdy, odjazdyitp. Wielki wirtuoz słowa, poeta Julian Tuwim… przewraca się w grobie.

Podobno pierwsi zaczęli jednak eksperymentować z określeniem prawo jazdy nie internauci, tylko instruktorzy nauki jazdy, którym ono również nie bardzo się podobało (ze względu na trudności z odmianą). Ci jednak utworzyli sobie słowo rodzaju nijakiego (to) prawojazdy, tyle że wyróżniające się osobliwą fleksją: (tego) prawojazdy, (temu) prawojazdy, (z tym) prawojazdem, (o tym) prawojeździe).Jak widać, w narzędniku i miejscowniku występują formy typowe dla rzeczowników męskich, jak gdyby chodziło nie o (to) prawojazdy, ale o (ten) prawojazd.

Zastanówmy się wspólnie, co mogło być powodem przeprowadzenia rzeczonej „innowacji słowotwórczej” wyrażenia prawo jazdy i wprowadzenia do polszczyzny potocznej, środowiskowej form(te) prawojazdy, (to) prawojazdy pisanych łącznie. Prawdopodobnie stało się tak wskutek kłopotów, jakie mniej wyrobionemu użytkownikowi polszczyzny niewątpliwie przysparza odmiana wyrażeniaprawo jazdy.

Otóż trzeba wiedzieć, że mamy w tym wypadku do czynienia z rzeczownikami pozostającymi ze sobą w związku rządu, tzn. że odmianie podlega jedynie człon pierwszy, drugi zaś ma zawsze tę samą postać dopełniaczową. Proszę popatrzeć − w l. poj. wygląda to następująco: (kto? co) prawo jazdy, (kogo? czego?) prawa jazdy, (komu? czemu?) prawu jazdy, (z kim? z czym?) z prawem jazdy, (o kim? o czym?) o prawie jazdy (nie: o prawu jazdy); w l. mn.: (kto? co?) prawa jazdy, (kogo? czego?) praw jazdy, (komu? czemu?) prawom jazdy, (z kim? z czym?) z prawami jazdy, (o kim? o czym?) o prawach jazdy.

Czy to aż tak bardzo skomplikowane? Chyba nie. Identycznie odmieniają się przecież wyrażenia typu  szereg spraw, szereg ludzi itp., także składające się z dwóch rzeczowników pozostających ze sobą w związku rządu, w których wyraz nadrzędny należy deklinować, a wyraz drugi każdorazowo zostawiać w dopełniaczu (O szeregu spraw, a nie: o szeregu sprawach, nie miał pojęcia; Przyjrzano się szeregowi przykładów, a nie: szeregu przykładom).

Nie wszyscy jednak rozumowali w ten sposób, bo oto na własną rękę zaczęli szukać rozwiązania fleksyjnego dla wyrażenia prawo jazdy. Człon prawo unieruchomili, odmieniać natomiast zaczęli wyrazjazdy. Co z tego wynikło, już Państwo wiedzą. Pojawiły się nowotwory w rodzaju (to) prawojazdy, (z tym) prawojazdem, (o tym) prawojeździe; (te) prawojazdy, (tych) prawojazdów, (tym) prawojazdom, (z tymi) prawojazdami, (o tych) prawojazdach. Proszę zauważyć, że w l. mn. wciąż występuje człon prawo-zamiast prawa-. Tymczasem skoro w l. poj. zdecydowano się na (to) prawojazdy, formy pluralne winny brzmieć (te) prawajazdy, (tych) prawajazdów albo (tych) prawajazd, (tym) prawajazdom, (z tymi) prawajazdami, (o tych) prawajazdach. Czyż nie? Prawdopodobnie jednak literkę o potraktowano tu jako spójkę łączącą obydwa wyrazy.

Czas na konkluzję.

Opisany przeze mnie przykład samowolnej zamiany wyrażenia prawo jazdy na słowo (to) prawojazdy albo (te) prawojazdy, (te) prawajazdy nie zasługuje absolutnie na aprobatę. Powiem więcej: jest wręcz niebezpieczny, bo zachwaszcza polszczyznę, psuje ją niemiłosiernie. Dlatego jeśli podczas kontroli drogowej policjant długo będzie się wpatrywał raz w prawo jazdy, a raz w Państwa oczy i z uśmiechem powie: Musimy uważać, bo zdarza, się, że kierowcy posługują się podrobionymi prawojazdami, proszę ostro zareagować: Chyba podrobionymi prawami jazdy, panie władzo!

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top