Jest to jak najbardziej poprawny słowotwórczo, neutralny odpowiednik słowa powstaniec (powstan- + -iec // powstan- + -ka), wpisujący się w ciąg feminatywów tworzonych od rzeczowników męskich zakończonych na -ec (np. zesłanka, wybranka, mieszkanka, zmartwychwstanka, posłanka, wygnanka, Czeczenka, Ukrainka, Słowenka)
– Podczas uroczystości obchodów 72. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego jedna z pań powstańców poprosiła o pomoc przy odczytaniu przemówienia. Głośno się zrobiło w mediach o tym fakcie, bo pomógł Prezydent RP, i w związku z tym w internecie pojawiły się filmiki. Jeden z nich zatytułowano „Prezydent pomógł powstance”. Jakże koszmarny to twór językowy! Co Pan sądzi na ten temat? – pyta internautka (szczegółowe dane do wiadomości mojej i redakcji).
Na wstępie należy zaznaczyć, że słowo powstanka wcale nie jest wytworem tegorocznych obchodów wydarzeń z 1 sierpnia 1944 r.
Użyto go po raz pierwszy przed siedmioma laty w filmie nakręconym przez Fundację „Feminoteka” Powstanie w bluzce w kwiatki. Życie codzienne kobiet w czasie Powstania Warszawskiego, zawierającym relacje kobiet uczestniczących w zrywie.
Niektóre nazywały tam siebie właśnie powstankami.
Rok później ów wyraz znalazł się w nazwie wystawy grafik „Powstanki 1944” młodej artystki Aleksandry Misztur (inspiracją był film Powstanie w bluzce w kwiatki), a po czterech latach bez żadnych oporów posłużyła się nim w książce Płeć powstania warszawskiego Weronika Grzebalska (Instytut Badań Literackich PAN i Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2014).
W wywiadzie dla „Wysokich Obcasów” tak później tłumaczyła użycie słowa powstanka (lm. powstanki):
– Kiedy mówimy: powstańcy strzelali, powstańcy ginęli, powstańcy walczyli, to odbiorca automatycznie uważa, że chodzi o mężczyzn. Tymczasem kobiety stanowiły ok. 22 proc. walczących. W podręcznikach szkolnych powstanki są całkowicie nieobecne.
Autorka przyznała wprawdzie, że zastanawiała się nad innym słowem – powstańczyni (l. mn. powstańczynie), które istniało ponoć w obiegu w czasie poprzednich powstań polskich, ale ostatecznie z niego zrezygnowała, gdyż po wpisaniu do Google’a wyrazów powstańczyni i powstanka wyszło na to, że powstanka jest słowem zdecydowanie bardziej rozpoznanym (1 000 000 do… 12).
Według Weroniki Grzebalskiej słowo powstanka nie odbiera kobietom należnej chwały, a kobiecy odpowiednik powstańca funkcjonuje normalnie w języku francuskim i niemieckim.
Przeciwko słowu powstanka publicznie zaprotestowała Krystyna Zachwatowicz. Stwierdziła, że „określenie powstanka umniejsza rolę kobiet uczestniczących w powstaniu i wręcz je ośmiesza. Dlaczego uczestniczki powstania warszawskiego nie mają być pełnoprawnymi powstańcami?” – pytała.
Poparła ją jakaś młoda kobieta (cytuję z internetu): „Moja Babcia brała udział w powstaniu i wiem jedno, że gdyby usłyszała, iż była powstanką, toby się najnormalniej w świecie wkurzyła…”.
Zastanówmy się, dlaczego owo słowo wzbudza tyle emocji (ciekawe, że nikomu nie przeszkadzają sanitariuszka, łączniczka, ochotniczka czy więźniarka…).
Jednym z powodów negatywnych reakcji na nie może być to, że forma powstanka brzmi (homonimicznie) jak mianownik l. mn. wyrazu powstanko, czyli (te) powstanka ‘małe powstania’.
Michał Ogórek i Krystyna Zachwatowicz w liście protestacyjnym wręcz napisali: – Litości, feministki! To nie było powstanko.
Ale czy naprawdę (na siłę) należy się odwoływać do takich asocjacji? Słowo powstanka jest jak najbardziej poprawnym słowotwórczo (morfologicznie), neutralnym (a nie: zdrobniałym!) odpowiednikiem powstańca (powstan- + -iec // powstan- + -ka), wpisującym się w ciąg feminatywów tworzonych od rzeczowników męskich zakończonych na -ec (np. zesłanka, wybranka, mieszkanka, zmartwychwstanka, posłanka, wygnanka, Czeczenka, Ukrainka, Słowenka).
Trzeba się jedynie do tego wyrazu przyzwyczaić…
MACIEJ MALINOWSKI
Raz jeszcze pozwolę sobie nie zgodzić się z Pańskimi wnioskami.
Pisze Pan:
„Zastanówmy się, dlaczego owo słowo wzbudza tyle emocji (ciekawe, że nikomu nie przeszkadzają sanitariuszka, łączniczka, ochotniczka czy więźniarka…).”
A może te formy wymienione w nawiasie „nie przeszkadzają” dlatego, że są przyjęte i obecne w języku od lat?
Język jest żywy i nieustannie się zmienia, to oczywiste. Jednak w znakomitej większości przypadków zmiany w języku zachodzą na drodze ewolucyjnej – pojawia się nowy wyraz (czy nowa forma), najpierw używa się jej w konkretnych sytuacjach, potem stopniowo przechodzi do mowy potocznej, z czasem – trafia do słowników… Tu natomiast mamy sytuację, w której ktoś arbitralnie, z powodów czysto „ideologicznych” (co oczywiście nie musi być zarzutem…) próbuje bocznymi drzwiami „wcisnąć” do języka zupełnie nowe słowo, w dodatku sztucznie brzmiące.
„Trzeba się jedynie do tego wyrazu przyzwyczaić…” – pisze Pan. Moim zdaniem – nie trzeba. Daleki jestem od męskiego szowinizmu czy jakiegokolwiek deprecjonowania roli i pozycji kobiet – ale tworzenie na siłę żeńskich odpowiedników uważam za błąd. Albo coś przyjmie się z czasem w języku w sposób naturalny (tak, jak przyjęła się „posłanka” czy „astronautka”) – albo nie – i wtedy żadne zaklęcia nie pomogą.