Słowo toaleta nie jest rodzime, przywędrowało do nas z języka francuskiego (toilette). Na tle innych zapożyczeń wyróżnia się tym, że ma aż… cztery definicje:
- ’szafka z wysokim lustrem do przechowywania przyborów i kosmetyków’
- ‘elegancki strój kobiecy’
- ‘mycie się, ubieranie się, strojenie się’
- ‘ubikacja i umywalnia w miejscu publicznym’.
Trudno powiedzieć, skąd to się wzięło, a przede wszystkim dlaczego toaleta stała się synonimem wyrazów klozet, ubikacja…
Francuskie toilette jest zdrobnieniem od toile, co oznacza ‘płótno, ubiór’(a to z łac. tela ‘tkanina’), i z tego powodu najbardziej sensowne wydaje się wtedy, gdy dotyczy stroju kobiety (np. elegancka, kosztowna, wieczorna, ślubna toaleta).
Zdziwicie się, kiedy zdradzę, że właściwie to nie powinniśmy dzisiaj mówić i pisać toaleta, tylko… tualeta (pod wpływem francuskiej wymowy [tualet]) lub toileta, zachowując wierność graficzną oryginału (toilette > toilet– + – zakończenie żeńskie -a).
Forma tualeta rzeczywiście funkcjonowała w obiegu sto lat temu, zamieszczały ją słowniki języka polskiego jako oboczność toalety (jeszcze Bolesław Prus pisał o tualetowych cackach).
O formie toileta nikt nie słyszał (choć ang. toilet wymawiany jako [tojlet]).
Niewykluczone, że słowo toaleta wygrało kiedyś z tualetą dlatego, że nasi przodkowie znali inne francuskie zapożyczenie – coiffure (‘uczesanie, fryzura’; dosł. ‘nakrycie głowy’) i stworzyli sobie wyraz koafiura ([kuafiur] się trudniej artykułowało…).
Jak wiadomo, koafiura (‘fryzura’) i toaleta (‘strój’) wspaniale się w sensie dosłownym uzupełniają, więc skoro była koafiura, postanowiono, że będzie także toaleta (a nie: kuafiura i tualeta).
Pan Literka