Jak wiadomo, w mitologii greckiej było dziewięć muz, córek Zeusa i Mnemosyne.
Każda miała (od późnych czasów rzymskich) oddaną pod opiekę jakąś dziedzinę sztuki albo nauki:
Erato – muza poezji miłosnej (przedstawiana z małą lirą);
Euterpe – muza poezji lirycznej (z instrumentem muzycznym nazywającym się aulos w rękach);
Klio – muza historii (ze zwojem papirusu),
Kaliope – muza poezji epickiej (z tabliczką i rylcem); Melpomene – muza tragedii (z maską tragiczną);
Polihymnia – muza poezji sakralnej;
Talia – muza komedii (z maską komiczną);
Terpsychora – muza tańca (z lirą i plektronem, czyli kostką, piórkiem do szarpania strun);
Urania – muza astronomii i geometrii (z cyrklem i kulą).
Muz było dziewięć i tylko dziewięć, bo dziewiątkę uważano w starożytności za jedną z liczb rytualnych.
Wprawdzie znano też powiedzenie dziesiąta muza, ale należało je traktować jako określenie przenośne (przypisywano je w starożytności poetce Safonie, a w XVII w. poetce meksykańskiej Juanie Inés de la Cruz, damie dworu, a potem zakonnicy).
Na początku XX w. dziesiąta muza (zapisywana niepotrzebnie jako X Muza, np. przybytki X Muzy) zaczęła funkcjonować w obiegu jako synonim słowa film, kinematografia, bo niektóre filmy zostały uznane za prawdziwe dzieła sztuki.
Rozpowszechnienie u nas nowego sformułowania przypisuje się pisarzowi i krytykowi literackiemu Karolowi Irzykowskiemu, który w 1924 r. wydał książkę pt. „Dziesiąta muza”, poświęconą walorom estetycznym filmu.
Warto wiedzieć, że istnieje również potoczna nazwa jedenasta muza na telewizję, a niektórzy chcą wprowadzić na początku XXI w. termin dwunasta muza i nazywać tak internet.
Jest jeszcze określenie podkasana muza (mówi się tak o kabarecie, operetce, młodszej siostrze opery).
Do tradycji antycznej i muz nawiązywali często poeci, np. w XVI w. Jan Kochanowski.
To on w pieśni pt. „Muza” użył słów:
Sobie śpiewam a muzom.
Bo kto jest na ziemi
Co by serce ucieszyć chciał pieśniami memi?
Zwrot Sobie śpiewam a muzom wszedł nawet do frazeologii.
Jeśli ktoś robi coś sobie a muzom, to inaczej wykonuje to tak, jak gdyby wcale nie zależało mu na końcowym efekcie, np. Próbowałam, proszę pani, napisać wczoraj wiersz, ale na razie robię to sobie a muzom, czyli ‘dla siebie, dla przyjemności, do szuflady’).
Jest jeszcze drugie znane powiedzenie związane z muzami:
W czasie wojny milczą muzy (z łaciny Inter arma silent Musae),
co należy rozumieć tak: ‘w czasie wojny twórczość artystyczna schodzi na plan dalszy’.
Tekst byłby jednak niekompletny, gdybym nie wspomniał na koniec o świeżym neologizmie rodem z wypasionej albo wyczesanej najmłodszej polszczyzny.
Otóż sporo ludzi młodych używa słowa muza jako skrótu od… muzyka, np.
Jakiej muzy słuchasz, bo moja ulubiona to techno?;
Najlepszą muzę puszczają w „Radiostacji”;
Która muza was kręci? – słyszę na każdym kroku.
I co z tym robić? Ganić? Chwalić?
Trzeba przyjąć do wiadomości. Takie czasy…
Maciej Malinowski