Piercing

Czy wiecie, co to jest piercing (wym. pirsing)?

To inaczej przekłuwanie różnych elementów twarzy i ciała oraz wprowadzanie w te miejsca kolczyków. Słowo pochodzi z języka angielskiego (to pierce oznacza ‘przebijać, przedziurawiać’; piercing to w dosłownym tłumaczeniu ‘przeszywający’).

Moda na takie ozdabianie (czy na pewno?) twarzy i ciała (to drugie nazywa się body piercing) przywędrowała do nas z Zachodu. Na początku lat 90. ub. wieku podczas pokazu kolekcji strojów w Londynie z kolczykiem w pępku wystąpiła modelka Christy Turlington.

Wkrótce potem czarnoskóra Naomi Campbell przyozdobiła sobie pępek kolczykiem z perłowym zapięciem, a w jej ślad poszły piosenkarki Madonna, Cher, Janet Jackson i Britney Spears. Te przekłuły sobie już nie tylko pępki, ale i nosy, brwi, policzki oraz wargi.

Podobno jednak piercing narodził się wcześniej, w latach 70. w Los Angeles w Stanach Zjednoczonych, w wyniku eksperymentów grupy zapaleńców, którzy chcieli zamanifestować odwagę i odporność na ból.

Za prekursora piercingu w Polsce uznaje się Michała Wiśniewskiego z zespołu „Ich Troje”. Kilka lat temu” pojawił się na scenie, mając kolczyki w uchu, w okolicach brwi i pod wargą, czym wzbudził niemałą sensację, od razu jednak zyskując naśladowców.

Musicie jednak wiedzieć, że każde przekłucie, w którym umieszcza się później kolczyk, stanowi otwartą ranę. Dlatego w piercingu nie używa się biżuterii wykonanej ze srebra lub złota, ponieważ metale te niekorzystnie wpływają na proces gojenia.

Są to zwykle kolczyki z tytanu lub ze stali chirurgicznej, a wyróżnia się ich kilka rodzajów: kółko zapinane kulką (tzw. CBR z ang. captive bead ring), „banan” (curved barbell), „sztanga” (barbell) oraz sztanga powierzchniowa (surface bar), nazywane tak ze względu na kształt.

Jeśli już ktoś z Was zdecyduje się mimo wszystko na kolczykowanie, niech pamięta o tym, by udać do profesjonalnego gabinetu, gdzie panują sterylne warunki, a zabieg wykonuje wykwalifikowana osoba, czyli piercer (wym. pirser).

Nie będę ukrywał, że piercing w postaci takiej jak obecnie absolutnie mi nie odpowiada. Wygląda nie jak ozdoba, tylko jak… świadome okaleczenie twarzy, ciała. Czy koniecznie w ten sposób trzeba podkreślać swą wyjątkowość, a często bunt?

Co innego, gdy dziewczęta (nawet te małe) decydują się na przekłucie uszu, żeby zawisły na nich później piękne kolczyki. Taki piercing był, jest i zawsze będzie do zaakceptowania przez wszystkich. Jego współczesna odmiana budzi raczej niesmak.

A podobno na świecie już się myśli o bardziej wyrafinowanych zabiegach niż kolczykowanie. Mają to być na przykład nacięcie na skórze (tzw. cutting), by powstały „ozdobne” blizny, przypalanie ciała (branding) i przepoławianie języka (tongue splitting), żeby przypominał… język jaszczurki. I co Wy na to?

Pan Literka

Scroll to Top