O clubbingu, biforce i afterce

Zdecydowałem się dzisiaj napisać o zjawisku kulturowym, które nazywa się clubbing [czyt. klabing]. I dlatego nowy odcinek „Polszczyzny od ręki…” ze zrozumiałych względów kieruję do nieco starszych czytelników „Angorki”.

Clubbing to moda, która powstała mniej więcej 20 lat temu w Anglii, ale szybko zawędrowała do innych krajów, także do Polski. Zaczęło się od tego, że w latach 80. ub. wieku organizowano nielegalne imprezy (tzw. rave’y, czytaj: rejwy) w dość niezwykłych miejscach (magazyny czy opuszczone budynki).

Kiedy okazało się, że taki rodzaj spędzania wolnego czasu po tygodniu nauki czy pracy (właśnie w spartańskich warunkach) odpowiada młodym ludziom, a podczas zabawy nie dochodzi do gorszących scen, rave’y przeniesiono do legalnych klubów, mieszczących się zwykle w piwnicach czy podziemiach budynków w centrach miast.

Co to jest clubbing? Otóż polega to na tym, że młodzi ludzie umawiają się (głównie w piątki i soboty), żeby potańczyć, porozmawiać, zrelaksować się nie w jednym konkretnym miejscu, ale w wielu. Najpierw idą więc grupą np. do Prozaka czy Piekarni albo Tortilli Factory, a następnie zmieniają club [wym. klab] na inny, potem jeszcze na inny, i tak wiele razy.

Idea clubbingu jest bowiem taka, że w ciągu wieczoru czy nocy trzeba się nieustannie przemieszczać, spotykać osoby, których się cały tydzień nie widziało, albo poznawać nowe twarze. Nierzadko w dwu różnych clubach puszczają nieco odmienną muzykę, np. bardziej hardcore’ową (czyli ostrzejszą), a mniej chilloutową, bądź taką, którą preferuje właśnie didżej, więc i odczucia, i emocje są nie te same.

Musicie wiedzieć, że impreza clubbingowa to nie to samo, co zwykła dyskoteka, w której puszcza się głównie hity, piosenki z pierwszych miejsc list przebojów (nierzadko na życzenie).

W clubie dominuje muzyka typu dance, czyli house, techno, breakbeat, drum’n’bass, hip-hop, chillout, didżej miksuje płyty, przedstawia własną koncepcję.artystyczną. To nic, że uczestnicy clubbingu przeważnie nie wiedzą, jaki akurat leci kawałek, nie znają ani tytułu utworu, ani nazwiska wykonawcy. To im nie przeszkadza, najważniejsze bowiem w clubbingu jest obcowanie z muzyką, klimat zabawy, zadowolenie z tego, że przebywa się z ludźmi takimi, a nie innymi.

Dodam, że z clubbingiem wiążą się biforka i afterka. Biforka albo biforek (z ang. before ‘przed’) to spotkanie, które zazwyczaj odbywa się w spokojnym miejscu, gdzie można coś zjeść albo czegoś się napić w oczekiwaniu na znajomych, z którymi uczestniczy się później w clubbingu.

Skoro jest biforka (biforek), to jasne, że musi być i afterka (afterek). Afterka (z ang. after ‘po’) to zwykle łagodne wyciszenie się po clubbingu albo u kogoś w domu, albo latem pod budką z kebabami, hamburgerami bądź sklepem nocnym. Nierzadko na afterkę młodzi ludzie umawiają się jeszcze w niedzielę.

Pan Literka

Wasze pytania do Pana Literki:

− Drogi Panie Literko.

Pozwolę sobie jeszcze powrócić do tematu liczby „pi”. Otóż spośród różnych sposobów na przybliżenie tej liczby na uwagę zasługuje ułamek, którego nie sposób nie zapamiętać. Wpadł na to chiński astronom, który żył w V w. n.e.

Recepta jest bardzo prosta. Należy wypisać parami pierwsze trzy liczby nieparzyste, tzn. 11 33 55. Po odcięciu pierwszych trzech (113) stanowiących mianownik od ostatnich trzech (335) będących licznikiem otrzymujemy ułamek 355/113. Jego przybliżenie jest tak dokładne, że różnica między nim a liczbą „pi” zaczyna się dopiero od siódmego miejsca po przecinku.

Kto by jednak chciał w miarę najdokładniej poznać tę niezwykłą liczbę „pi”, proponuję zajrzeć na stronę http://314.uw.hu/. Piotr L.

Bardzo dziękuję za tę informację. Wprawdzie o liczbie pi pisałem jakiś czas temu, ale uznałem, że informacja nadesłana przez internautę może kogoś zainteresować. Stąd zamieszczenie jej (po czasie) na łamach „Angorki”.

Scroll to Top