Nawyk ‘skakania’ po kanałach tv, czyli zapping

Zdarza Wam się ‘przeskakiwać’ pilotem z jednego kanału telewizyjnego na drugi w poszukiwaniu ciekawego programu? A może przytrafia się to Waszym rodzicom? No to zapamiętajcie, że ów nawyk doczekał się nazwy. To zapping.

Rzeczownik zapping [wym. ‘zapink] zapożyczyliśmy z języka angielskiego i znalazł on już drogę do słowników (zajrzyjcie do Wielkiego słownika wyrazów obcych PWN pod red. Mirosława Bańki). Właściwie wyraz ten ma dwa znaczenia:

− ‘nawyk bezustannego zmieniania kanałów telewizyjnych za pomocą pilota w poszukiwaniu interesujących programów; także zmiana kanału telewizyjnego na inny w momencie rozpoczęcia nadawania reklam’;

− ‘zatrzymywanie nagrywania filmu w magnetowidzie za pomocą pilota w trakcie emisji bloku reklamowego’.

Jak widzicie, jednym, krótkim słowem nazywa się zajęcie, któremu z lubością oddają się codziennie rzesze ludzi na całym świecie, zasiadający w fotelu bądź leżący w łóżku i oglądający telewizję. Kto wie, można za jakiś czas będziemy już nawet mogli zapisywać ów wyraz przez jedno p i utworzymy rodzinę słów zaping, zapingowanie, zapingować (albo zaping, zapowanie, zapować).

Wyobraźcie sobie, że zjawisko ‘skakania’ po kanałach zaobserwowano po raz pierwszy w USA stosunkowo niedawno, bo dopiero na początku lat 80. ub. wieku. W pierwszej chwili wydawało się, że wynalezienie pilota stanie się pomocne głównie przy włączaniu i wyłączaniu telewizora, magnetowidu bądź odtwarzacza DVD, przy zmienianiu programu albo kiedy regulować się będzie się obraz, kolor czy dźwięk bądź przewijać taśmę lub ustawiać nagranie.

Ale w stacjach komercyjnych postanowiono nagminnie przerywać emisje filmów blokami reklamowym i widzów tak to mocno zdenerwowało, że powiedzieli „stop”. W ten sposób upowszechnił się zapping jako rozrywka polegająca na bezustannym przerzucaniu się z kanału na kanał podczas oglądania telewizji.

Cóż, pilot w ręce to dziś olbrzymi skarb. Ileż to bowiem traci się nerwów, kiedy nagle urządzenie to odmówi posłuszeństwa albo gdzieś się zawieruszy! Musimy wtedy wstać, podejść do odbiornika i fizycznie wcisnąć guzik „out” lub „in”. O zmienianiu kanałów nie ma wówczas mowy.

Ktoś wymyślił nawet powiedzenie, że w domu faktyczną władzę sprawuje ten, kto wieczorem trzyma w dłoni pilota od telewizora! Taki jegomość (najczęściej mąż albo ojciec) to samozwańczy realizator, który decyduje o tym, co domownicy mają oglądać w danej chwili.

Pan Literka

Scroll to Top