Badminton, słowo trudne do wymówienia

Gdy zajrzycie do dowolnego słownika języka polskiego czy słownika wyrazów obcych, to przekonacie się, że wszystkie zamieszczają hasło badminton, a nie żadne inne (czyli badmington, babington, badbington, bagbinton czy babinton)! Przeczytacie wówczas taką oto definicję: badminton [wym. badminton lub badminton] ‘gra zbliżona do tenisa, rozgrywana na korcie przez dwie lub cztery osoby, polegająca na przebijaniu lotki nad siatką lekkimi rakietkami o długich rękojeściach’.

Jak nietrudno zauważyć, badminton jest słowem angielskim. Weszło do polszczyzny stosunkowo późno, bo dopiero w latach 60. ub. wieku (pierwszy odnotował je Witold Doroszewski w suplemencie, czyli t. XI, do 10-tomowego Słownika języka polskiego PWN). Wcześniej nie było potrzebne, gdyż nikt w Polsce nie słyszał o takim sporcie.

Mniej więcej pół wieku temu Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej zaczęło propagować w Polsce nową dyscyplinę rekreacyjną (o sporcie wyczynowym nikt jeszcze nie mówił) podpatrzoną w Anglii i nazywającą się badminton. Owo zapożyczenie było takie sobie, trudno się je wymawiało, głowiono się więc nad znalezieniem jego rodzimego odpowiednika.

I znaleziono! Jeden z entuzjastów nowej gry (nazywał się Jerzy Fazanowicz) zauważył, że mocno odbijana przez graczy lotka przypomina w powietrzu szybki ruch komety, i zaproponował, żeby zamiast badminton mówić i pisać kometka. Określenie kometka bardzo się wszystkim spodobało…

Musicie jednak wiedzieć, że choć językoznawcy stawiają dziś znak równości między wyrazami badminton i kometka (uważają je za synonimy), ludzie profesjonalnie zajmujący się tym sportem nie używają tego drugiego. Argumentują, że wyrazem kometka można się posługiwać jedynie w odniesieniu do amatorskiego, rekreacyjnego odbijania lotki rakietką na podwórku czy łące. Rywalizację zawodowców, wyczynowców (zawsze w hali) określa się wyłącznie terminem badminton.

Dyscyplina sportu, o której Wam dzisiaj opowiadam, zawdzięcza nazwę angielskiej posiadłości księcia Beaufortu koło Bristolu w Anglii. W XIX w. w Badminton House odbył się po raz pierwszy pokaz gry polegającej na przebijaniu rakietkami lotki ponad zawieszonym sznurkiem, tak by utrudnić jej odbiór partnerowi (odbyło się to w dużym pomieszczeniu zamkniętym).

A zatem wszystko jasne. O ile możecie powiedzieć: Tato, mamo, zagrajmy w kometkę bądź Tato, mamo, zagrajmy w badmintona, o tyle pojedynek zawodowców musi być zawsze nazwany badmintonem. I jeszcze jedno: nie przekręcajcie tego słowa, tylko nauczycie się jego poprawnego zapisu i wymowy. Pamiętajcie: mówi się i pisze: badminton (od nazwy angielskiej posiadłości Badminton House), a nie badmington, babington, badbington, bagbinton czy babinton.

Zgadzam się, że to trudne słowo, tym bardziej więc trzeba uważać. Dodam, że wymawia się je dwojako: albo jako [badminton] z przyciskiem na pierwsza sylabę, albo jako [badminton], akcentując drugą sylabę od końca.

***

Jakiś czas temu w jednym z odcinków serialu „rodzinka.pl” pokazywanych w TVP 2 Ludwik Boski (grany przez Tomasza Karolaka) poucza domowników, że nie mówi się badminton, tylko badmington. Zdziwiona żona Natalia (Małgorzata Kożuchowska) nie reaguje, choć posłużyła się formą poprawną…

Trudno powiedzieć, czy była to wpadka scenarzystów, czy zabieg celowy z ich strony, by wykazać, że pan domu nie zna polszczyzny, a mimo to się wymądrza. Tak czy inaczej widz, usłyszawszy, że powinno się mówić i pisać badmington, został wprowadzony w błąd…

Pan Literka

Scroll to Top