„Leci   liście z drzew…”

To fragment wiersza Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego z orzeczeniem w l. poj., gdyż chodzi o dawny rzeczownik zbiorowy (to) liście

W pięknym wierszu „Spotkanie z Chopinem” (fragment poematu „Niobe” z 1951 roku) Konstanty Ildefons Gałczyński posłużył się konstrukcją słowną, która dla niektórych (głównie młodych) czytelników może być zaskoczeniem, a nawet… błędem.

Chodzi o zwrot leci liście z drzew (dodam, że zacytował Wincentego Pola, który pisał: Leci liście z drzewa, co wyrosło polne / Nad mogiłą śpiewa jakieś ptasze polne; później muzykę do tej pieśni skomponował Fryderyk Chopin). Czy poeta nie powinien był napisać  lecą liście z drzew?

Z punktu widzenia dzisiejszej normy gramatycznej rzeczywiście powinno być lecą liście z drzew, ale Gałczyński (i wcześniej Pol) użył archaicznego słowa (to) liście, czyli rzeczownika zbiorowego (po łacinie collectivum), które przyjmuje orzeczenie w l. poj. (leci):

Dobry wieczór, monsieur Chopin.
Jak pan tutaj dostał się?
(…)
Stary szpinet, stary dwór,
ja mam tutaj coś w c-dur,
(…)
w starych nutach stary śpiew,
jesień, leci liście z drzew.

Trzeba wiedzieć, że pierwotnie nie istniało w naszym języku słowo (ten) liść. Na płaską, zwykle zieloną część rośliny wyrastającą z gałęzi lub łodygi używano określenia list (list drzewa, list krzewu). Nasi przodkowie mówili, że z drzew lecą listy, że jesienią wokół drzew leży góra listów. To dlatego jedenasty miesiąc w roku nazywa się listopad, gdyż w dawnych wiekach listy, a nie liście opadały z drzew.

Pojedyncze listy na drzewie tworzyły większą całość i dlatego dla takiego ‘zbioru listów’ wymyślono przed wiekami słowo rodzaju nijakiego (to) liście należące do tej samej grupy wyrazów, co (to) kwiecie (‘wiele kwiatów’) czy (to) pierze (‘wiele piór’).

O takim właśnie liściu (‘zbiorze listów’, a nie: o ‘jednym liściu’) pisał nie tylko Konstanty Ildefons Gałczyński, ale i Jan Kochanowski w wierszu „Na lipę”:

Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie
Nie dójdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie

Pod liściem, czyli ‘górą listów’ – tak należy to rozumieć (poeta użył jeszcze formy dójdzie, czyli z tzw.o pochylonym, zamiast dzisiejszej dojdzie).

Z biegiem lat w brzmieniu rzeczownika zbiorowego (to) liście zaczęto się jednak doszukiwać l. mnogiej przez analogię do wyrazów pluralnych o zakończeniu -ście, jak kiście (np. winogron, bzu) czy goście.

Powodem językowych rozterek naszych przodków było i to, że występowała w polszczyźnie inna nazwa zbiorowa na ‘listy drzew czy krzewów’ – (to) listowie (mówiono np. żółkło listowie, zbliżała się jesień). Uznano więc, że lepiej będzie, jak zostanie (to) listowie, a (to) liście – powtarzam jak najbardziej poprawne – przejdzie w (te) liście.

W ten sposób powstał wyraz rodzaju męskiego (ten) liść, który wkrótce wyparł formę (ten) list w znaczeniu ‘płaska, zielona część rośliny’. Odtąd mówiło się (ten) liść i (te) liście.

Jednak słowo list nie poszło w zapomnienie. Ponieważ list z drzewa przypominał nieco kartkę papieru przeznaczoną do korespondencji (też jest cienka jak on), wkrótce upowszechnił się jego przenośny sens, czyli ‘to, co jest zapisane na kawałku papieru’.

To dlatego na ‘mały liść’ mówimy dziś listek (od pierwotnego znaczenia słowa list, czyli ‘część rośliny’), a na ‘mały list’– liścik, choć logiczniejsze wydawałoby się połączenie liśćliścik oraz listlistek, i dlatego poeci czy tłumacze bawią się jeszcze czasem starymi i nowymi formami, sięgając np. po wyraz liściopad zamiast listopad:

Drzewa zaczynają szeptać między sobą / w rozpoczynającym sie liściopadzie (fragment wiersza skandynawskiego poety Harry’ego Martinsona „Deszczowe lato”, tłumaczenie Leonarda Neugera).

      W polszczyźnie ogólnej nie było jednak nigdy słowa liściopad, od wieków mówiono i pisano listopad (a nieraz listopadnik).

Owej starej frazy leci liście z drzew Gałczyńskiego na pewno nie należy obecnie zamieniać na lecą liście z drzew. To uwaga kierowana przeze mnie do wydawców, którzy za wszelką cenę chcą uwspółcześniać teksty dawnych mistrzów słowa. Trzeba raczej przypominać o pięknych, rodzimych archaizmach – takich właśnie jak leci liście z drzew…

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top