Jakby, słowo natręt

Kiedy ktoś nagminnie sięga po to słowo, słuchacz przestaje zwracać uwagę na treść wypowiedzi i zaczyna liczyć, ile razy zostało użyte…

‒ Błagam Pana. Niech Pan napisze o bezsensowym używaniu przez wiele osób słowa „jakby”. Ów wtręt do zwykłych czy bardziej oficjalnych wypowiedzi jest wyjątkowo irytujący, z czego nie zdają sobie sprawy nawet wytrawni mówcy, gawędziarze, dyskutanci… – prosi prof. Stanisław W. z Krakowa

Chodzi nie tyle o to, żeby w ogóle nie posługiwać się słowem jakby (jak gdyby) ‒ bo w niektórych konstrukcjach i połączeniach jako spójnik czy partykuła jest ono jak najbardziej właściwie ‒ ale o jego nadużywanie, czyli włączanie do wypowiedzi zupełnie niepotrzebnie.

Oto kilka przykładów:

Wydaje mi się to  j a k b y  nieporozumieniem;

Dziś żyjemy jakby  w innej Polsce;  

Owe „krople jesiennego dżdżu” są trochę jakby manieryczne;

Jego teksty są  jakby ciągłym wołaniem o pomoc;

Po co w owych zwrotach sięgnięto po nic nieznaczące słówko jakby?

Łatwo się domyślić… Otóż niektórzy boją się wyrazić odważny pogląd czy ostrą opinię w jakiejś kwestii albo nie do końca są pewni swej racji bądź celowo nie chcą czegoś powiedzieć wprost. Wówczas wybawieniem staje się właśnie sięgnięcie po słowo jakby, które sprawia, że nawet cięta replika czy wypowiedź tracą na ostrości.

Przeanalizujmy zdanie Owe „krople jesiennego dżdżu” są trochę jakby manieryczne pochodzące z wiersza jakiegoś mniej znanego poety.

Ktoś, kto tak napisał, bał się prawdopodobnie powiedzieć wprost, że wyrażenie „krople jesiennego dżdżu” zostało przez autora użyte nie najlepiej, więc „podparł się” wyrazem jakby.

Jakby manieryczne osłabiło wydźwięk całości; według czytelnika owo sformułowanie z pewnością było  manieryczne, jednak uznał on, że autor może mieć na ten temat odmienne zdanie (a w dodatku po co od razu obrażać?), a zatem stonował słowa krytyki.

Według prof. Andrzeja Markowskiego („Jak dobrze mówić i pisać po polsku”), jeśli ktoś nadużywa słowa jakby w omawianych sytuacjach,  to popełnia nie tyle usterkę gramatyczną, ile uchybienie stylistyczne, które nierzadko może uniemożliwić zrozumienie wypowiedzi:

‒ Kiedy osoba mówiąca nasyca wypowiedź  licznym „jakby” („jak gdyby”), słuchający przestaje zwracać uwagę na treść i zaczyna czekać na następne pojawienie się tego słówka, aż wreszcie zaczyna je liczyć i nic już poza tym do niego nie dociera.

Tego samego zdania jest prof. Jan Miodek („Jaka jesteś, polszczyzno?”):

‒ Nadużywanie „jakby” to problem i stylistyczny, i logiczny. Stylistyczny – bo każe natrętne słowo jest zaburzeniem ładu komunikacyjnego: skupiając na sobie całą uwagę odbiory (który często liczy kolejne jego pojawienie się w tekście), nie pozwala mu się skupić na wypowiedzi. Ściśle logiczny – bo przecież „jakby” to forma o określonym znaczeniu: to ‘osłabione „jak” w funkcjach porównawczych (np. „Mizerny  jakby z krzyża zdjęty”); to ‘partykuła osłabiająca dosłowność znaczenia wyrazu’ (np. „Patrząc na nią, doznawał jakby zawrotu”); to wreszcie potoczny ‘wyraz równoważny ze spójnikami „gdyby”, „jeżeliby” ‘ (np. „Jakbyś miała czas, wpadnij do nas”). Z kolei we frazeologii potocznej „tak jakby” to tyle co ‘prawie’ (np. W tym roku zimy  tak jakby  nie było). Poza te obszary semantyczne wychodzić nie można!

Słów natrętów znajdziemy w polszczyźnie potocznej (i nie tylko) więcej.

Zdarza się na przykład, że ktoś raz po raz włącza do wypowiedzi retoryczne pytanie: Prawda? albo mówi Wiesz? Wiesz, co…” (np. Powinniśmy tam koniecznie pojechać, prawda?; Wiesz, to naprawdę było niepotrzebne; Wiesz co, chyba tego nie zrobię…).

Swego czasu nie mogłem się nadziwić, dlaczego z ust starszego człowieka zwracającego się do… kobiet padał wyraz panie (np. No i jechaliśmy, panie, do puszczy i za każdym razem, panie, nie wiedzieliśmy, panie, co upolujemy). Po prostu ów jegomość używał skrótu starszego powiedzenia panie dzieju, wywodzącego się z jeszcze starszego panie dobrodzieju.

Znany to powszechnie fakt, że pod przydomkiem Panie Kochanku kryło się imię i nazwisko księcia Karola Stanisława Radziwiłła, miecznika litewskiego i wojewody wileńskiego  (żył w XVIII w.), bo panie kochanku należało do jego ulubionych powiedzeń.

Z kolei Stanisław Potocki, hetman wielki koronny i wojewoda krakowski (żył na przełomie XVI i XVII w.),  namiętnie używał łacińskiego wyrażenia  re vera (‘zaiste, w rzeczy samej’) i dlatego nazwano go później Stanisław „Rewera” Potocki.

W końcu XVIII w. częste były powiedzenia typu tandem tedy, mospanie czy co się zowie. Jakżeż charakterystycznie i dziś  brzmi „przerywnik” doktora Koziełły (Koziełło skąd mu się to wzięłło?) z telewizyjnego „Klanu” w rzeczy samej.

A może i Państwo znają jakieś inne śmieszne wtrącenia w rodzaju I, proszę ciebie, przyjechaliśmy za jakiś czas,  proszę ciebie, do niego do domu…

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top