Jagody goji

Jeśli się nie wie, że „goji” to forma mianownikowa, pochodząca z języka angielskiego (nieodmienna), nietrudno o potraktowanie określenia „jagody goji” tak, jak gdyby zawierało błąd ortograficzny…

– Od pewnego czasu sporo mówi się i pisze o „jagodach goji”, że mają dobroczynny wpływ na ludzki organizm. Ale czy słowo „goji” jest poprawne ortograficznie? Czy nie powinno być „goi” jak „hoja – hoi” czy „soja – soi”? (e-mail do internautki kaxxxx@gmail.com; szczegółowe dane do wiadomości mojej i redakcji).

Błędu nie ma. W wyrażeniu jagody goji nie chodzi o połączenie rzeczownika jagody z dopełniaczem rzeczownika goja, ale o zestawienie dwóch rzeczowników występujących w mianowniku: (kto? co?) jagody i (kto? co?) goji.

Jeśli się o tym nie wie, rzeczywiście nietrudno o potraktowanie określenia jagody goji tak, jak gdyby zawierało ono błąd ortograficzny…

Goji to pospolita nazwa krzewu rosnącego w Chinach, Tybecie i Mongolii (botanicznie kolcowój pospolity, kolcowój szkarłatny) i wydającego owoce o słodkawo-czekoladowym smaku.

Słowo to wywodzi się z chińskiego wyrażenia u qǐ zi i jest modyfikacją jego dwóch pierwszych członów gǒu qǐ (zi znaczy ‘nasiono, jagoda’). Ponieważ sylabę qǐ wymawia się w języka chińskim jako [czi], przy transkrypcji całego słowa na język angielski postanowiono, że będzie się je zapisywać przez -ji-, czyli goji, i wymawiać [godżi].

Do polszczyzny wyraz goji trafił z języka angielskiego. Nazwę goji berries (por. także niem. Goji-Beeren czy fr. baies de goji) przetłumaczyliśmy jako jagody goji i zaczęliśmy nie tylko tak pisać, ale i mówić [jagody goji].

Tymczasem równie dobrze mogła się przyjąć wersja fonetyczna wyrazu goji, tzn. [godżi] (tak mówią osoby dobrze znające angielszczyznę); wtedy niewykluczone, że także pisalibyśmy jagody godżi.

Wydaje mi się, że owo goji wygrało rywalizację z godżi dlatego, że gdy wchodziło do obiegu, wielu osobom brzmiało swojsko, jak gdyby miało związek z jakąś egzotyczną rośliną o nazwie goja. Tylko że słowniki hasła goja nigdy nie odnotowywały…

Może by jednak warto to dzisiaj zrobić i nieznany dotąd krzew wydający zdrowe owoce nazwać goją?

Nie byłoby w owym zabiegu słowotwórczym niczego szczególnego, gdyż w języku polskim istnieją wyrazy pochodzenia obcego, którym nadano zakończenie -ja, np. boja (z niem. Boje), koja (z niem. Koje) czy keja (z niem. Kai).

Gdyby spolszczyć graficznie formę goji na goja i zaakceptować wymowę tego słowa przez [j], pisałoby się jagody goi w myśl reguły, że:

„dźwięk [ji] pojawiający się w formach przypadków zależnych wyrazów kończących się na -ja przed samogłoską jest w ortografii polskiej  zawsze  oddawany przez literę –i, a nie przez połączenie liter –ji (np. żmija – żmiii, chryja – chryi, faja – fai, soja – soi, dwója – dwói, ruja – rui, knieja – kniei)”.

Wyrażenie jagody goi stałoby się wówczas jednoznaczne w odczycie: na pewno wszyscy by rozumieli, że jest to połączenie słowa jagody z dopełniaczem wyrazu goja (że są to jagody z krzewu o nazwie goja).

W wypadku określenia jagody goji, jeśli nie wie się, że w jego skład wchodzi zapożyczenie z języka angielskiego goji występujące w mianowniku, nieodmienne, a w dodatku mogące przyjmować różny rodz. gram.: (to) goji (w domyśle ‘nasiono’), (ta) goji (‘jagoda’), (ten) goji (‘owoc’), (te) goji (‘owoce, jagody, nasiona’) – łatwo o konstatację, iż zawiera ono rzekome uchybienie pisowniowe.

Nawiasem mówiąc, podobny kłopot interpretacyjny dotyczy nazwy jagody açaí (portug. açaí, ang. acai berries).

Tutaj szczęśliwie nie pojawia się połączenie liter -ji przed samogłoską a, jednak nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że nie chodzi o dopełniacz słowa (ta) açaja, lecz o mianownik açaí, który to wyraz ze względu na pochodzenie (i ogonek znajdujący się pod c) należy wymawiać z portugalska jako [asai], a nie: [akai], i w dodatku z przyciskiem na i.

Może zatem i w tym wypadku warto by się pokusić o formę spolonizowaną (ta) asaja, (te) asaje? Tyle że wtedy trzeba by mówić i pisać jagody asaje (a nie: jagody asai), ponieważ mowa o owocach, nie zaś o drzewie, tropikalnej palmie w amazońskich lasach.

MACIEJ MALINOWSKI

2 komentarze

  1. Ach, dzięki wielkie za ten artykuł!
    Nie mogłem już znieść jak wszyscy dookoła odmieniają ten wyraz przez przypadki w niepoprawny sposób (czyli tak, jakby formą mianownikową było „goja”), i na dodatek czytając „j” po polsku, zamiast angielskiego „j” (czytanego „dż”). Oczywiście gdy ich poprawiałem, nikt mi nie wierzył, bo „kimże ja jestem, żeby ich poprawiać; żaden ze mnie specjalista od języków” 😛
    Teraz wreszcie mogę cisnąć tym artykułem w twarz wszystkim moim autoryteto-lubnym[*] znajomym, to może wreszcie zaczną mówić poprawnie.

    [*] Jak, do diaska, przetłumaczyć angielskie określenie „authority-driven”?

  2. Wszystko spoko, tylko że w artykule o transkrypcji jest błąd w transkrypcji… Pomijając tony, „chinskie” (mandaryńskie) qi czytamy jak polskie „ći” (jednocześnie zmiękczenie i przydech). Jeżeli mamy być wierni oryginałowi – wypadałoby mówić „jagody gouci”. Sami anglicy popełnili tu błąd :D.

Komentowanie jest niedostępne.

Scroll to Top