Dlaczego słomiany wdowiec?

Mówi się tak dlatego, że „wdowcem wydaje  się tylko w czasie spoczynku, na »słomie«, tj. wtedy, gdy musi sypiać sam” – pisał 100 lat temu Antoni Krasnowolski

Wszyscy znamy powiedzenie słomiany wdowiec. Jak wiadomo, nazywa się tak (nieco żartobliwie) mężczyznę, którego żona wyjechała na pewien czas, zostawiając go samego. Rzecz jasna istnieje też określenie słomiana wdowa.

Ilekroć przywołuje się te słowa, przypomina mi się film „Słomiany wdowiec” z 1955 r. z Marilyn Monroe i słynna scena, kiedy to rozpromieniona aktorka, ubrana na biało, stoi na kanale wentylacyjnym metra i podmuch z niego unosi jej sukienkę oraz odkrywa seksowne nogi.

Ów kadr, utrwalony po latach w Muzeum Figur Woskowych Madame Tussaud w Londynie, nie pozostał bez wpływu na życie prywatne aktorki. Poślubiony przez nią rok wcześniej baseballista Joseph Di Maggio po obejrzeniu filmu zrobił Monroe awanturę i posunął się nawet do rękoczynów. Ta nie wytrzymała i wkrótce wzniosła do sądu pozew o rozwód…

Scenariusz „Słomianego wdowca” opowiadał o tym, jak to żona pewnego nowojorczyka po siedmiu latach wspólnego życia wyjechała z dziećmi na wakacje. Mąż obiecał sobie oprzeć się wszelkim pokusom, ale, niestety, na drodze do spełnienia owego przyrzeczenia stanęła mu  dopiero co zamieszkała piętro wyżej lokatorka (w tej roli Marilyn Monroe), wzięta modelka, jednak w życiu prywatnym samotna.

Główny bohater zaproponował sąsiadce spotkanie jedno, drugie i nieco skomplikował sobie życie. Dręczony poczuciem winy, w końcu wrócił do żony.

No dobrze, ale odpowiedzmy sobie na pytanie zawarte w tytule dzisiejszego odcinka, dlaczego w owym frazeologizmie występują przymiotnik słomiany i rzeczownik wdowiec.

Jak pisze Antoni Krasnowolski w „Przenośniach mowy potocznej” (Warszawa 1905), słomianym wdowcem nazywa się „człowieka, który wcale nie jest wdowcem, lecz tylko chwilowo został rozłączony z żoną; (…) [bo] wdowcem wydaje się tylko w czasie spoczynku, na »słomie«, tj. wtedy, gdy musi sypiać sam”.

Tego, jak rozumieć owo na słomie, nie wyjaśniają, niestety, autorzy słowników frazeologicznych czy etymologicznych, dlatego pozwalam sobie na swoją interpretację (w razie czego proszę mnie sprostować).

W zamierzchłych czasach na wsiach za legowiska do spania w izbach służyły ludziom proste łóżka zbite z desek, na które kładło się słomę pozostałą w stodole po młóceniu zboża. Była ona na tyle długa i „związana” (przez ubijanie cepami), że dobrze nadawała się do wyściełania podłoża.

Z czasem słomę luźno rozłożoną na łóżku zastąpiły sienniki zszywane z kilku worków po ziemniakach czy innych produktach, których wypełnienie stanowiła jednak nadal ona.

Sypiano więc dawniej w niewielkich, ciasnych izbach wiejskich na słomie (nie znano przecież materacy).

Ów spoczynek na słomie odnosił się w pierwszej kolejności do męża i żony, którzy mieli zwykle większe łoże niż pozostali domownicy. Ci kładli się zazwyczaj gdzie popadło, czasem na ławie czy pryczy koło pieca albo na wyrku w kącie. Bywało i tak, że np. córka i syn gnieździli się w nocy w jednym wąskim łóżku, lecz nie głowa przy głowie, tylko głowa obok nóg.

Tak oto zwykła słoma (w co trudno uwierzyć) uchodziła kiedyś za… symbol zawarcia związku małżeńskiego, czyli tego, że wolno oficjalnie spać we dwoje.

Takie może być wyjaśnienie znaczenia przenośnego powiedzenia, o którym mowa.

Słomianym wdowcem (słomianą wdową) był więc ‘ktoś, kto samotnie sypiał na słomie’. Dziś powiedzielibyśmy wersalkowy wdowiec, tapczanowy wdowiec czy ogólnie łóżkowy wdowiec (tak samo o wdowie).

Zdaniem Antoniego Krasnowolskiego (zmarł w 1911 r.) określenie słomiany wdowiec przeszło do polszczyzny z języka niemieckiego (Strohwitwer), podobnie jak  archaiczne już dziś wyrażenie słomiany człowiek (Strohmann, dosłownie ‘straszydło ze słomy’, a przenośnie ‘figurant, podstawiony osobnik’).

Słomianym człowiekiem (czyli inaczej ‘lichym, marnym, niepewnym’) nazywano dawniej ‘kogoś, kto tylko pozornie zajmował ważną posadę, ale sam nic nie robił, wyręczając się kim innym’ (mówiono np. słomiany wspólnik, słomiany inżynier).

Według autora „Przenośni mowy potocznej” powiedzenia słomiany wdowiec „nie da się tym sposobem wytłumaczyć”, tzn. tym, że przymiotnik słomiany znaczy tu ‘lichy, marny, niepewny’…

MACIEJ MALINOWSKI

Fotobyki, czyli polszczyzna swojszczyzna rodaków

 

Pan Wojciech Mikołajec z Pszczyny (w********@pszczyna.pl) nadesłał zdjęcie zrobione w jednym ze sklepów bielskiej „Sfery”. Pisze się egzemplarz, gdyż w oryginale jest -em (łac. exemplar ‘wzór, pojedyncza sztuka czegoś’).

Scroll to Top