Nietypowa pisownia tego słowa w dopełniaczu, celowniku i miejscowniku bierze się z tego, że w polszczyźnie nie występuje połączenie liter „ji” po samogłoskach, i na oznaczenie tej grupy dźwięków stosuje się właśnie literę „i”
Dziś omówię drugie uchybienie ortograficzne, którego dopuścił się prezydent Bronisław Komorowski przy wpisie do księgi kondolencyjnej w Ambasadzie Japonii w Warszawie po tragicznym w skutkach trzęsieniu ziemi i przejściu przez ten kraj tsunami. Niepoprawnie napisał w nadzieji, a powinno być w nadziei (przez -i).
Prezydent użył po prostu formy fonetycznej, gdyż w dopełniaczu, celowniku i miejscowniku tak się wymawia omawiane słowo [nadzieji], zapominając o tym, że odnośna reguła ortograficzna każe w takim wypadku stawiać na końcu -i.
Odnosi się to do wszystkich wyrazów pospolitych kończących się na -ja po samogłosce (-eja, -oja, -ója, -uja, -yja), np.
aleja, dwója, kaznodzieja, knieja, paranoja, szyja, trója, tuja, tuleja, zawieja, zbroja, zgraja, a także imion, np. Maja, Kaja, i nazwisk typu Czaja, Okrzeja, Ziaja.
W dopełniaczu, celowniku i miejscowniku musi być -i:
alei, dwói, kaznodziei, kniei, paranoi, szyi, trói, tulei, zawiei, zbroi, zgrai, Mai, Kai, Czai, Okrzei, Ziai.
Skąd się to wzięło? Dlaczego w innych formach fleksyjnych tych słów zostaje zachowane brzmienie –ję, -ją, np. w bierniku nadzie-ję i narzędniku z nadzie-ją; Ma-ję, z Ma-ją, a w innych zamiast oczekiwanego -ji występuje -i?
Czy nie powinno być jednakowo (kogo? czego?) nadzieji, (komu? czemu?) nadzieji, (w kim? w czym?) w nadzieji?
Różnica w pisowni bierze się z tego, że w polszczyźnie nie występuje połączenie liter ji po samogłoskach, i na oznaczenie tej grupy dźwięków stosuje się właśnie literę i (Słownik ortograficzny języka polskiego PWN pod redakcją Mieczysława Szymczaka, Warszawa 1986, s. 29).
Z tego powodu pisze się także moi, swoi, stoimy, kroimy, rozmaity, mimo że wymawia [moji], [swoji], [stojimy], [krojimy].
Ową odmienność pisowniową pokażmy jeszcze na przykładzie dwóch form osobowych czasu teraźniejszego czasownika bać się.
Proszę popatrzeć…
Piszemy: (my) boimy się, ale: (oni) boją się.
Dlaczego w pierwszym wypadku jest i, a w drugim j?
W pierwszej formie występuje litera i, ponieważ mamy do czynienia z grupą dźwiękową ji [bojimy], jak w [nadzieji], w drugiej zaś pojawia się litera j, ponieważ chodzi o normalną spółgłoskę j [boją].
Cała więc koniugacja czasownika bać się graficznie wygląda tak:
ja boję się (bo spółgłosce j odpowiada litera j),
ty boisz się (bo wymawiamy [bojisz]),
on, ona, ono boi się (bo wymawiamy [boji]),
my boimy się(bo wymawiamy [bojimy]),
wy boicie się (bo wymawiamy [bojicie]),
oni, one boją się (bo spółgłosce j odpowiada litera j).
W myśl tej właśnie zasady zapisuje się również formy zaimkowe ich, im przez i, chociaż historycznie powinna obowiązywać pisownia… jich, jim (do rdzenia j– doszły końcówki -ich, -im).
Tak wygląda historycznojęzykowe wytłumaczenie, dlaczego trzeba pisać nadziei, w nadziei.
Współcześnie nie brakuje jednak głosów (także ze środowiska językoznawczego), że warto by zliberalizować starą zasadę mówiącą o tym, że nie ma w ortografii połączenia liter ji i dlatego dla dźwięku [ji] stosuje się literę i.
Przywołuje się na okoliczność ewentualnej zmiany serię wyrazów kończących się na -ja, tyle że po spółgłosce, typu racja, pensja, okazja, pisanych w dopełniaczu, celowniku i miejscowniku przez -ji (racji, pensji, okazji, tzn. tak jak się wymawia). Jest to korzystne dlatego, że zachowany zostaje kształt fleksyjny tematów rzeczowników racj-, pensj-, okazj-, do których dochodzą różne końcówki, w tym końcówka -i.
Teoretycznie więc mogłoby to dotyczyć i wyrazu nadzieja (i podobnych kończących się na -ja przed samogłoską). Do rdzenia nadziej- dodawalibyśmy końcówkę -i i pisalibyśmy nadzieji. Na razie językoznawcy i kodyfikatorzy ortografii są głusi na tę argumentację…
MACIEJ MALINOWSKI