Dacz posiadacze

Trudno powiedzieć, czemu miało służyć przestawienie członów w tytule tekstu w  „Polityce”. Zabawa językiem zawsze pozostaje ryzykowna…

– Co Pan sądzi o słowie „dacz posiadacze”, zapisanym także niekonsekwentnie jako „daczposiadacze”, które niedawno biło po oczach na okładce tygodnika „Polityka”? Czy to jest jeszcze polszczyzna? – pyta internautka.

Muszę przyznać, że i mnie wielki tytuł dacz posiadacze na pierwszej stronie „Polityki” (nr 18 z 18 kwietnia – 6 maja 2014 r.), a później w tytule artykułu (s. 12) i słowo daczposiadacze w tekście (s. 13-16) mocno zaskoczyły i zarazem zdziwiły.

Zaskoczyły dlatego, że w języku polskim niezwykle rzadko pojawiają się wyrazy złożone z dwóch rzeczowników i zbudowane w ten sposób, że człon określający, stojący zwykle po członie określanym, wysuwany bywa na początek i przyjmuje „krótszą” postać, lub wyrażenia z inwersją członów.

Zdziwiły zaś, gdyż „Polityka” jak mało która redakcja dba o poprawność językową (a zwłaszcza interpunkcyjną) materiałów, jakie zamieszcza.

Nieliczne wyrazy typu biznesplan, koktajlbar, autoserwis, specustawa utworzone od dłuższych połączeń plan biznesowy, bar koktajlowy, serwis samochodowy, ustawa specjalna absolutnie nie mogą być wzorcem dla następnych tego typu złożeń.

Nie słyszałem, by ktoś mówił czy pisał koni zaklinacze,węży hodowcy, rowerów złodzieje czy domów podpalacze, dlatego nie mogę się krytycznie nie odnieść i do dacz posiadaczy (a także domów posiadaczy, działek posiadaczy, willi posiadaczy itp., jeśliby ktoś zaczął nagle używać tego rodzaju nazw).

Widzą Państwo, że graficznie i gramatycznie owe słowa wyglądają źle i nawet gdyby wszystkie przekształcić w wariant ze spójką -o- zastępującą dopełniaczową formę fleksyjną II przypadka l. mn. i pisać łącznie (daczoposiadacze, domoposiadacze, działkoposiadacze, willoposiadacze), niewiele by to zmieniło.

Ewa Wilk w długim, nawiasem mówiąc – interesującym, wywodzie opisała modę Polaków na posiadanie „drugiego domu” nie tylko w atrakcyjnych miejscach nad morzem czy w górach (na to było i jest stać wciąż nielicznych), ale i na powszechnie dziś dostępnych, odrolnionych terenach wiejskich (zwykle kosztuje to o wiele mniej).

Podobno już 700 tys. osób ma w naszym kraju swój kawałek gruntu ziemnego, na którym stawia raczej niewyszukane chatki z desek (rzadziej z bali) lub przywozi i na stałe instaluje wysłużone przyczepy turystyczne z Zachodu.

Żeby nazwać jakoś takich osobników, autorka wymyśliła słowo dacz posiadacze. Przypuszczam, że początkowo niezbyt spodobało się ono redakcji, ale w końcu po argumentach dziennikarki przystano na nie (o dziwo, ona sama pisała łącznie daczposiadacze…).

Niewykluczone, że autorka zdecydowała się na mocno wyszukany neologizm, gdyż już samo połączenie posiadacze dacz (lub posiadacze daczy) wydało jej się niefortunne ze względów eufonicznych (wygłosowe –acze – -acz, -acze- – -aczy). Postanowiła więc zabawić się językowo i przestawiła człony na dacz posiadacze. Efekt?

Wyszedł z tego potworek słowotwórczy… (dlatego argument, że chodziło o żart, odrzucam…).

A tak w ogóle, to przy okazji warto przypomnieć znaczenie słowa dacza.

Nie wszyscy być może pamiętają, że chodzi o zapożyczenie z języka rosyjskiego (да́ча) i że dawniej nazywało się tak wytworną willę z wszelkimi wygodami, położoną na atrakcyjnej działce w prestiżowej okolicy za miastem głównie dla wysoko postawionych osób ze sfery polityki i biznesu.

Dlatego i nasi peerelowscy prominenci i bonzowie postanowili mówić dacza na swe okazałe posiadłości wybudowane często w szemrany sposób… (niektórzy proponowali zastąpienie owego rusycyzmu słowem letniskowiec, czyli ‘domek letniskowy’, ale nic z tego nie wyszło).

Trzeba pamiętać o tym, że wyraz dacza znano w Rosji już w XIX w. Mickiewicz tak pisał w „Panu Tadeuszu”:

Latem świat petersburski zwykł mieszkać na daczy, to jest w pałacach wiejskich (dacza wioskę znaczy). Mieszkałam w pałacyku tuż na Newą rzeką – niezbyt blisko od miasta i niezbyt daleko.

Jak widać, pierwotnie dacza oznaczała w realiach rosyjskich nie tylko sam okazały dom, ale i miejsce, gdzie się owa posiadłość znajdowała.

Czy nie jest więc przesadą (i zarazem śmiesznością) nazywanie dzisiaj daczami zwykłych, nieraz prymitywnych chat zbitych z desek bądź mocno podniszczonej przyczepy kempingowej przytarganej z Holandii i ustawionej na kilkunastu arach, a jego właścicieli nuworyszy posiadaczami dacz, pardon dacz posiadaczami?

Za prawdziwego posiadacza daczy (daczposiadacza, dacz posiadacza według „Polityki”) może uchodzić aktor Michał Żebrowski, który koło Bukowiny, u podnóża Tatr rozbudował własnymi siłami skromną rodzinną posiadłość, do której przyjeżdżał od najmłodszych lat.

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top