W słownikach słowo nazywające letni wypoczynek dzieci i młodzieży ma formę pluralną (te) kolonie…
Reportaż Renaty Radłowskiej w „Gazecie Wyborczej z 13 lipca br. „Się nie kąpiemy, bo są żmije” rozpoczyna się dialogiem sprzed 30 lat autorki (wówczas 10-letniej dziewczynki) z ojcem:
Tata przyszedł z pracy z nowiną. Radosny jakiś.
– Pojedziesz na kolonię. Dawali wczasy w zakładzie, to wziąłem. Pojedziesz.
– Nie pojadę.
– Pojedziesz.
– No to zobaczysz, że nie.
– Ale to wyróżnienie. Nie każdy dostał taką nagrodę.
– Pojechałam.
Adiustatorzy „Gazety Wyborczej” pracujący nad tekstem przed zesłaniem go do druku nie poprawili zwrotu pojedziesz na kolonię użytego przez dziennikarkę i wypowiedzianego przed laty przez ojca, ponieważ nie chcieli ingerować w słowa, które padły wówczas w rozmowie.
Kiedy jednak podpisywali archiwalne zdjęcie autorki, (tę) kolonię zastąpili (tymi) koloniami (Reporterka z Krakowa w objęciach jednej z opiekunek na koloniach w Porąbce).
I uczynili to słusznie – zgodnie ze wskazaniami słowników.
Jeśli bowiem zajrzymy do Wielkiego słownika poprawnej polszczyzny PWN (Warszawa 2004, s. 409) pod redakcją Andrzeja Markowskiego, to przekonamy się, że ‘zorganizowany wypoczynek dzieci i młodzieży w czasie wakacji poza miejscem stałego zamieszkania’ nazywa się tam koloniami.
Tak samo zresztą traktowały całą sprawę słowniki wcześniejsze: Słownik poprawnej polszczyzny PIW S. Szobera (Warszawa 1966, wyd. VI, s. 217: 1. na koloniach = na wczasach dla dzieci) i Słownik poprawnej polszczyzny PWN pod redakcją W. Doroszewskiego i H. Kurkowskiej (Warszawa 1973, s. 257: 3. tylko w lm. w zn. «zorganizowany pobyt dzieci w miejscu przeznaczonym na odpoczynek».
A zatem, jak widać, nawet jeśli chodzi o jeden dwu-, trzytygodniowy wyjazd córki czy syna nad morze, w góry lub nad jezioro, należy powiedzieć bądź napisać, że przebywają oni na koloniach (a nie: na kolonii) czy że z koloniami mają miłe wspomnienia.
Z pewnością część z Państwa zapyta w tym momencie samego siebie, dlaczego słowo kolonie musi tutaj występować w brzmieniu pluralnym.
Można to wytłumaczyć (i w jakimś sensie uzasadnić).
Tak się nieszczęśliwie złożyło, że rzeczownik lp. (ta) kolonia (z łac. colonia dosłownie znaczy ‘osada rolnicza’) został opatrzony w słownikach zarówno dawnych, jak i tych wydanych po wojnie wieloma definicjami i z tego względu nie chciano go obarczać jeszcze jednym znaczeniem ‘wyjazd dzieci i młodzieży w czasie wakacji na wypoczynek’.
Postanowiono więc, że włączy się (te) kolonie do tej samej grupy wyrazów pluralia tantum (‘tylko mnogie’), co wakacje, wczasy czy ferie.
Skoro chodzi o ‘wczasy w lecie dla dzieci i młodzieży’, to niech też będą kolonie – uznano.
Niewykluczone, że wzorowano się na pisowni francuskiego wyrażenia colonie de vacances, którego człon pierwszy ma zakończenie -nie, a które jako całość oznacza ‘wyjazdową formę wypoczynku młodzieży w czasie wakacji’.
Wprawdzie forma colonie występująca w oryginale była (i jest nadal) tworem lp. żeńskim i wymawia się ją [koloni], ale w połączeniu z vacances [wym. wakãs] „sprawiała wrażenie pluralności”. To wystarczyło, by utworzyć z niej na gruncie polszczyzny słowo liczby mnogiej (fr. colonie – pol. kolonie).
Tylko że powszechnie się o tym ustaleniu normatywnym językoznawców sprzed wielu dziesiątków lat nie wiedziało (była to trochę wiedza tajemna osób interesujących się poprawną polszczyzną). Potocznie prawie zawsze słyszało się o wjeździe na kolonię, pobycie na kolonii czy wspomnieniach związanych z kolonią.
Za jeden z powodów występowania i upowszechniania się form błędnych należało na pewno winić homonimię fleksyjną, gdyż artykulacja jadę na kolonie [jade na kolonie] czy wracam z kolonii [wracam z kolonii] oraz jadę na kolonię i wracam z (jednej) kolonii jest identyczna.
Czy jednak dzisiaj warto się upierać przy wzorcowej formie (te) kolonie, skoro lwia część Polaków i tak mówi (ta) kolonia?
MACIEJ MALINOWSKI
Czy jednak dzisiaj warto się upierać przy wzorcowej formie (te) kolonie, skoro lwia część Polaków i tak mówi (ta) kolonia?
Panie Macieju, pytanie Pańskie jest w zasadzie równoznaczne ze zdaniem: Czy dzisiaj warto się upierać przy nauczaniu ortografii i gramatyki, skoro lwia część Polaków i tak mówi i pisze, jak popadnie i ma gdzieś wszelkie normy?
Pozdrawiam.
Zdecydowanie l.mn.: te kolonie. Zawsze powszechne bylo w uzyciu: „jade na kolonie” (te kolonie – l.mn.), „bylam na koloniach”. W dawnych czasach byly tez organizowane przez szkoly polkolonie – wowczas mowilismy: „bylam na polkoloniach”. Byl to zorganizowany i polaczony z rozrywka odpoczynek po prostu w szkole z pedagogami, bez wyjazdu z miasta. Protestuje przeciwko l.poj. „ta kolonia”.
Wolę mówić „kolonie” – kolonia kojarzy mi się raczej z kolonią zamorską czy kolonią ptaków. Osobiście jednak na koloniach nie byłem, wycieczki klasowe też mi nie odpowiadały, zawsze wolałem poruszać się liniami komunikacyjnymi – kolejowymi i autobusowymi (wymyśliłem na to termin „turystyka komunikacyjna”, który omówiłem podczas autorskich spotkań turystycznych), zatem może niech wypowiedzą się zwłaszcza ci użytkownicy języka, którzy na kolonie/ę jeżdżą bądź jeździli. Ja jestem za liczbą mnogą, ale być może pojedyncza im nie przeszkadza.
Znalazłem ciekawostkę pod adresem http://sjp.pl/Kolonia. Jedna z pięciu definicji wyrazu „kolonia” brzmi „grupa dzieci lub młodzieży przebywająca na koloniach”.