O co chodziło Rejowi…

Większość Polaków nie wie, co oznacza powiedzenie „A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają

Mylenie przez użytkowników polszczyzny wyrazów, wyrażeń, a nawet całych zwrotów, nierozumienie ich znaczenia i sensu należy do tych wykroczeń przeciwko regułom obowiązujących w polszczyźnie, które muszą szczególnie niepokoić.

Może się bowiem okazać, że za jakiś czas niepotrzebne będą wszelkie normy i kodyfikacje ustalone przez językoznawców, gdyż Polacy zaczną mówić po swojemu, mało przejmując się tym, iż popełniają gafy, przejęzyczenia etc.

Prof. Stanisław Bąba uważa np. modyfikację stałego związku frazeologicznego twardy orzech do zgryzienia, polegającą na zastępowaniu przymiotnika twardy przymiotnikiem ciężki, za coś niedorzecznego, bo przecież nie ciężar orzecha utrudnia zgryzienie go, lecz jego twardość.

Nielogiczne jest także posługiwaniem się wyrażeniem po najmniejszej linii oporu zamiast po linii najmniejszego oporu, ponieważ to nie linia ma być najmniejsza, lecz opór. Przykładów można by przytoczyć wiele…

Wydawać by się mogło, że sentencję A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają znają wszyscy. Jest ona autorstwa „ojca naszej literatury narodowej” Mikołaja Reja, który w wierszu „Do tego, co czytał „(1562 r.) ” grzmiał, że najwyższy czas, by Polacy zaczęli wreszcie pisać po polsku, a nie po łacinie, a tym samym deklarował kulturową i polityczną niezależność Rzeczypospolitej od papieskiego Rzymu.

Oto cały wiersz:

DO TEGO, CO CZYTAŁ

Rozumiem temu jednak, że cię co ruszyło,
Bo co zeszło na statku, śmiechem się zakryło.
Odpuść, bracie! Swojać rzecz, coć by się nie zdało,
Gdyż się i to, i owo społu pomieszało.
Widzisz takie rozumy, co tak świat zbiegały,
Że nie wiem, czego by już wszędy nie zmacały.
Więc też ci nieukowie, co pisma nie mają,
Gdy nie mogą mędrować, niechajże wżdy bają,
Bo komu inochody nie stawa, więc grędą,
A baby, gdy lnu niemasz, niech konopie przędą.
A niechaj narodowie wżdy postronni znają,
Iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają!
Wszak widamy u sławnych, chociaj nie Polacy,
Pisali też leda co, chudzi nieboracy.
A o Polakoch sobie ledwe tam bajali,
Iż też są jako ludzie, którzy je widali.
Jeślibyś też z niełaski na lewo szacował,
Masz papir, napisz lepiej – ja będą dziękował.
Boby to własna sztuka szyrmirza każdego
Miała być: okazać co na szkole nowego.
Gdyż to jest z przyrodzenia cudze sprawy ganić,
Jako by rzekł: umiałbych ja to lepiej sprawić.
Dzierżę, iż materyją możesz lepszą sprawić,
Ale ją ośmią wirszów trudno masz wyprawić.
Skosztujże, miły bracie, wszak papir niedrogo!
A jeśliże nie umiesz, nie szacuj nikogo!
Bo wiesz, iżeć i za to napisana cena,
Kto gani, nie dowiedzie: talionis poena!

Gdyby spytać Polaków, jak rozumieją sens apelu Reja, z pewnością sporo osób by odpowiedziało:

– Przecież to proste, Rejowi chodziło o to, że Polacy nie są gęśmi.

Otóż właśnie takie rozumowanie jest błędne! Pionier literatury polskiej wcale nie porównywał nas do gęsi, lecz jedynie chciał powiedzieć światu, że Polacy mają swój własny język.

Wyraz gęsi nie jest w sentencji rzeczownikiem, tylko przymiotnikiem (tzw. przymiotnikiem dzierżawczym jaki? gęsi). A zatem poprawne odczytanie powiedzenia Mikołaja Reja powinno być takie, że Polacy mają nie gęsi język, tylko swój, że nie gęgają, tylko mówią po polsku.

Dziś wiemy, że konstrukcja zdaniowa, którą posłużył się poeta, daleka jest od doskonałości (choć poprawna jak na owe czasy XVI wiek). Gdyby bowiem Rej połączył przymiotnik gęsi z rzeczownikiem język, użył zamiast powtórzonego innego spójnika (ale) i napisał A niechaj narodowie wżdy postronni znają (czyli: a niech obce narody zawsze wiedzą), iż Polacy mają język nie gęsi, ale swój, nie byłoby wątpliwości: wyraz gęsi musiałby być odczytany przez wszystkich jako przymiotnik (do dzisiaj funkcjonują w polszczyźnie takie określenia, jak gęsia skórka, gęsie pióro).

Kłopoty związane z właściwym odczytywaniem przysłów, powiedzeń czy utartych połączeń wyrazowych ustalonych zwyczajem językowym nie kończą na wierszu Reja.

Popularnym niegdyś zwrotem Nie zasypiać gruszek w popiele, znaczącym tyle, co ’nie zaniedbywać sprawy, nie dopuścić do jej zdezaktualizowania’, posługujemy się i dzisiaj, ale często w niepoprawnej wersji jako Nie zasypywać gruszek w popiele (niby: nie zgubić, nie stracić czegoś).

Tymczasem zwrot Nie zasypiać gruszek w popiele wiąże się z dawnym zwyczajem suszenia gruszek w gorącym piecu chlebowym. Zaspanie, czyli przegapienie odpowiedniego momentu, powodowało spalenie się gruszek. Powiedzenie to ostrzegało więc kiedyś dosłownie przed taką konsekwencją, później zaczęło być przywoływane w innych sytuacjach, w których groziło przegapienie czegoś.

Ileż się słyszy wersji frazeologizmu Tu leży pies pogrzebany?! W tym jest pies pogrzebany; Tu jest pies pogrzebany; Tu się znajduje pies pogrzebany

Powiedzenie to przeniknęło do polszczyzny z języka niemieckiego.

Podobno jakiś Niemiec żyjący w XVII w. miał niezwykle mądrego i wiernego psa (wabił się Stuczel), którego wykorzystywał jako doręczyciela listów miłosnych kierowanych do pewnej pięknej niewiasty. Niestety, pies zdechł i wtedy, w dowód wdzięczności i miłości, właściciel wystawił zwierzęciu nagrobek z napisem Tu leży pies pogrzebany

Warto chyba zapamiętać tę historyjkę, a w ogóle lepiej się wystrzegać tego germanizmu (potępianego przez wszystkie słowniki i poradniki językowe) i zamiast Tu leży pies pogrzebany mówić: o to właśnie chodzi.

MACIEJ MALINOWSKI

Scroll to Top